Światłocień
Rozdział 12
Zamrugałam szybko powiekami, odganiając spod nich zamazane obrazy nacechowane ogromną dawką emocji, od których starałam się odciąć. Wypuściłam powoli powietrze przez usta. Szkło zajęczało w moich palcach, które zaciskałam kurczowo na delikatnym pękatym kielichu.
Rozluźniłam powoli chwyt, odstawiając kieliszek na stolik. Nie patrząc w stronę Luśki, spytałam:
- Jak to?
Dopiero wtedy przechyliłam nieznacznie głowę na bok, aby zerknąć na blondwłosą bizneswoman.
Lucyna wyglądała na zmieszaną. Załamała ręce, wykręcając palce na wszystkie strony. Odchrząknęła, a potem uśmiechnęła się leciutko, jakby błagając o zrozumienie.
- Po tym, jak się załamałaś nad grobem, powstało małe zamieszanie. Przyjechała karetka, każdy martwił się, co z tobą będzie. Stałaś tam tak, śmiejąc się, a po policzkach płynęły łzy. Marek próbował cię odciągnąć, wtedy wstąpił w ciebie… Cóż, w każdym razie to Miki pierwszy przyszedł wam z pomocą. Mówił coś do ciebie, ty tylko spojrzałaś na niego tak dziwnie, ale się uspokoiłaś. Potem odjechaliście do szpitala, wcześniej jednak Marek odesłał nas do restauracji, gdzie organizowaliście stypę – Lucyna przeczesała nerwowo włosy, a głos, którym opowiadała, drżał od tamtych uczuć. - Podeszłam do niego, bo najwidoczniej chciał już iść, musiałam jednak wiedzieć, co ci wtedy powiedział. Spojrzał na mnie, a jego wargi rozciągnęły się w leciutkim uśmiechu.
Czyżbym na policzkach Luśki dostrzegła ślad rumieńców? Marszcząc brwi, przyglądałam się przyjaciółce. Ona w tym czasie kontynuowała:
- Powiedział: Tylko to, co potrzebowała usłyszeć . - Luśka przewróciła oczami, wracając do tego wspomnienia. - Chociaż naciskałam, nie chciał zdradzić nic więcej. Zmienił temat, rzucając mi wcześniej długie zamyślone spojrzenie. Wspomniał, że słyszał o moich projektach od jakiegoś znajomego. Wyrażał się o nich pochlebnie, a następnie zaproponował, że przedstawi mnie paru osobom. W sumie nic nadzwyczajnego – wróciła do mnie spojrzeniem, posyłając mi kolejny z repertuaru uśmiechów.
Tak, zdecydowanie nie było nic nadzwyczajnego w facecie, który pojawia się na pogrzebie mojej córki, jest świadkiem mojego załamania, a potem wykazuje zaskakującą wiedzę na temat mojej przyjaciółki. Ot, drobnostka, o której zdawała się w ogóle nie myśleć.
- Nie wydało ci się dziwne, że cię zna? Skąd on w ogóle się tam wziął, Lucyna? Wątpię, aby był znajomym Marka, a już na pewno nie moim – mówiąc to, mój głos stał się grobowo poważny.
Kobieta zrobiła wielkie oczy.
- No, też o tym wtedy pomyślałam, nawet go o to zapytałam. Twierdzi, że jest dawnym przyjacielem rodziny. Podobno znał twoją matkę.
Ta informacja zdecydowanie mi się nie spodobała. Ba, nie mogłam wręcz uwierzyć w jej prawdziwość. Facet wydawał się nie wiele starszy ode mnie, musiałby być dzieciakiem, gdy ją poznał, zwłaszcza, że ta odeszła, gdy miałam dziewięć lat. Potem z rodzeństwem trafiliśmy do placówki wychowawczej, a tam do różnych rodzin zastępczych. Nawet nie wiedziałam, co działo się z moimi braćmi przez te wszystkie lata. Nie szukali ze mną kontaktu, a i ja… jakoś nie potrafiłam tego głębiej zapragnąć.
To był ten rozdział mojego życia, o którym nawet nie chciałam pamiętać. Wolałam udawać, że w ogóle nie istniał.
- Mało to prawdopodobne, Luśka, jest w podobnym wieku, co my – rzuciłam sceptycznie.
- Hm, tak, mówił coś o swoim ojcu. Szczerze mówiąc, wstyd to przyznać, ale tak ucieszyłam się na myśl o zleceniu, że nie bardzo interesował mnie jego życiorys. Pomimo całej tej tragedii, wtedy naprawdę byłam w kropce. Firma podupadała, a hipoteka sama by się nie spłaciła.
Tak, pomimo…
Luśka przesłoniła szczupłą dłonią usta, a z jej oczu spozierał strach.
- Na Boga, przepraszam, Zośka. Jak zwykle coś palnęłam, naprawdę przepraszam za swój niewyparzony jęzor.
Pokręciłam głową, unosząc rękę.
- Nie przejmuj się, Lucyna. Jak powiedziałaś, pomimo tej tragedii, ludzie mieli swoje życie. Rozumiem, wyluzuj.
I naprawdę to rozumiałam, jednak to, co mi powiedziała, nie dawało mi spokoju. Tym bardziej chciałam spotkać tego całego Mikiego, aby móc z nim wyjaśnić kilka rzeczy.
- Luśka, daj mi do niego numer.
Dodaj komentarz