• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Światłocień

Czas kreacji nowych historii, przelania marzeń, by mogły zaistnieć. Czasem znajdziesz tu wiersz, a innym razem wspomnienia Zośki dręczonej wspomnieniami dawnych traum.

Kategorie postów

  • rozdział 1 (1)
  • rozdział 10 (1)
  • rozdział 11 (1)
  • rozdział 12 (1)
  • rozdział 2 (1)
  • rozdział 3 (1)
  • rozdział 4 (1)
  • rozdział 5 (1)
  • rozdział 6 (1)
  • rozdział 7 (1)
  • rozdział 8 (1)
  • rozdział 9 (1)
  • wierszomyśl (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Światłocień

Rozdział 12

Zamrugałam szybko powiekami, odganiając spod nich zamazane obrazy nacechowane ogromną dawką emocji, od których starałam się odciąć. Wypuściłam powoli powietrze przez usta. Szkło zajęczało w moich palcach, które zaciskałam kurczowo na delikatnym pękatym kielichu.

Rozluźniłam powoli chwyt, odstawiając kieliszek na stolik. Nie patrząc w stronę Luśki, spytałam:

- Jak to?

Dopiero wtedy przechyliłam nieznacznie głowę na bok, aby zerknąć na blondwłosą bizneswoman.

Lucyna wyglądała na zmieszaną. Załamała ręce, wykręcając palce na wszystkie strony. Odchrząknęła, a potem uśmiechnęła się leciutko, jakby błagając o zrozumienie.

- Po tym, jak się załamałaś nad grobem, powstało małe zamieszanie. Przyjechała karetka, każdy martwił się, co z tobą będzie. Stałaś tam tak, śmiejąc się, a po policzkach płynęły łzy. Marek próbował cię odciągnąć, wtedy wstąpił w ciebie… Cóż, w każdym razie to Miki pierwszy przyszedł wam z pomocą. Mówił coś do ciebie, ty tylko spojrzałaś na niego tak dziwnie, ale się uspokoiłaś. Potem odjechaliście do szpitala, wcześniej jednak Marek odesłał nas do restauracji, gdzie organizowaliście stypę – Lucyna przeczesała nerwowo włosy, a głos, którym opowiadała, drżał od tamtych uczuć. - Podeszłam do niego, bo najwidoczniej chciał już iść, musiałam jednak wiedzieć, co ci wtedy powiedział. Spojrzał na mnie, a jego wargi rozciągnęły się w leciutkim uśmiechu.

Czyżbym na policzkach Luśki dostrzegła ślad rumieńców? Marszcząc brwi, przyglądałam się przyjaciółce. Ona w tym czasie kontynuowała:

- Powiedział: Tylko to, co potrzebowała usłyszeć . - Luśka przewróciła oczami, wracając do tego wspomnienia. - Chociaż naciskałam, nie chciał zdradzić nic więcej. Zmienił temat, rzucając mi wcześniej długie zamyślone spojrzenie. Wspomniał, że słyszał o moich projektach od jakiegoś znajomego. Wyrażał się o nich pochlebnie, a następnie zaproponował, że przedstawi mnie paru osobom. W sumie nic nadzwyczajnego – wróciła do mnie spojrzeniem, posyłając mi kolejny z repertuaru uśmiechów.

Tak, zdecydowanie nie było nic nadzwyczajnego w facecie, który pojawia się na pogrzebie mojej córki, jest świadkiem mojego załamania, a potem wykazuje zaskakującą wiedzę na temat mojej przyjaciółki. Ot, drobnostka, o której zdawała się w ogóle nie myśleć.

- Nie wydało ci się dziwne, że cię zna? Skąd on w ogóle się tam wziął, Lucyna? Wątpię, aby był znajomym Marka, a już na pewno nie moim – mówiąc to, mój głos stał się grobowo poważny.

Kobieta zrobiła wielkie oczy.

- No, też o tym wtedy pomyślałam, nawet go o to zapytałam. Twierdzi, że jest dawnym przyjacielem rodziny. Podobno znał twoją matkę.

Ta informacja zdecydowanie mi się nie spodobała. Ba, nie mogłam wręcz uwierzyć w jej prawdziwość. Facet wydawał się nie wiele starszy ode mnie, musiałby być dzieciakiem, gdy ją poznał, zwłaszcza, że ta odeszła, gdy miałam dziewięć lat. Potem z rodzeństwem trafiliśmy do placówki wychowawczej, a tam do różnych rodzin zastępczych. Nawet nie wiedziałam, co działo się z moimi braćmi przez te wszystkie lata. Nie szukali ze mną kontaktu, a i ja… jakoś nie potrafiłam tego głębiej zapragnąć.

To był ten rozdział mojego życia, o którym nawet nie chciałam pamiętać. Wolałam udawać, że w ogóle nie istniał.

- Mało to prawdopodobne, Luśka, jest w podobnym wieku, co my – rzuciłam sceptycznie.

- Hm, tak, mówił coś o swoim ojcu. Szczerze mówiąc, wstyd to przyznać, ale tak ucieszyłam się na myśl o zleceniu, że nie bardzo interesował mnie jego życiorys. Pomimo całej tej tragedii, wtedy naprawdę byłam w kropce. Firma podupadała, a hipoteka sama by się nie spłaciła.

Tak, pomimo…

Luśka przesłoniła szczupłą dłonią usta, a z jej oczu spozierał strach.

- Na Boga, przepraszam, Zośka. Jak zwykle coś palnęłam, naprawdę przepraszam za swój niewyparzony jęzor.

Pokręciłam głową, unosząc rękę.

- Nie przejmuj się, Lucyna. Jak powiedziałaś, pomimo tej tragedii, ludzie mieli swoje życie. Rozumiem, wyluzuj.

I naprawdę to rozumiałam, jednak to, co mi powiedziała, nie dawało mi spokoju. Tym bardziej chciałam spotkać tego całego Mikiego, aby móc z nim wyjaśnić kilka rzeczy.

- Luśka, daj mi do niego numer.

18 sierpnia 2019   Dodaj komentarz
rozdział 12   sedno   opowiadanie   książka   rozdział  
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Heulyn | Blogi